Panel ułatwień dostępu
Kontrast
Powiększanie tekstu
Odstępy między tekstem

Wśród nocnej ciszy - tradycje i obyczaje w okresie Bożego Narodzenia

Region Śląska jest bardzo bogaty w doroczne obrzędy i zwyczaje. Niektórzy badacze twierdzą wręcz, że należą one do najbarwniejszych i najbardziej urozmaiconych w Polsce. Śląskie obrzędy i kultura ludowa są bardzo mocno zakorzenione w przeszłości Śląska i nierozłącznie związane z liturgią i rytuałem Kościoła Katolickiego. Z końcem XIX wieku i pierwszych dwudziestu latach XX wieku niektóre zwyczaje odeszły w niepamięć, inne przystosowały się do nowych warunków, a jeszcze inne przekształciły się w widowiska i zabawy. Bardzo znaczącym dla kształtu ludowej kultury wydarzeniem była II wojna światowa. Oprócz istotnych zmian politycznych i gospodarczych, lata wojenne i powojenne były czasem przemieszczania się ludności, integracji kulturowej i zanikania atrakcyjności życia wiejskiego.

Adwent

Adwent jest czasem bezpośrednio poprzedzającym święta Bożego Narodzenia. Rozpoczyna się w niedzielę najbliższą dnia św. Andrzeja i ma przygotować wiernych do nadchodzących świąt. Dawniej uważany był za okres postu bez zabaw, tańców i śpiewów. Obowiązywały określone zakazy i nakazy, którym trzeba było się podporządkować. Należało odmawiać sobie smakołyków i zostawić te przyjemności na święta Bożego Narodzenia.

W pierwszą niedzielę adwentu rozpoczyna się nowy rok kościelny. Czyniono przy tej okazji różne wróżby i przepowiednie. Szczególną uwagę zwracano na sny – wierzono, że to co śniło się w pierwszą niedzielę adwentu było wróżbą na cały pierwszy kwartał, co w drugą – na drugi itd. Dawniej powszechny był zwyczaj zrywania gałązki jabłoni, wiśni lub śliwy. Gałązkę taką wkładano do wody i jeśli rozwinęły się na niej pączki, które zakwitły do Bożego Narodzenia, wróżyło to pomyślny, zdrowy i urodzajny rok.


zdjęcie

źródło: pexels.com


zdjęcie

źródło: pexels.com


W latach międzywojennych powszechnym zwyczajem było zawieszanie w domu w pierwszą niedzielę adwentu wieńca uplecionego z jedliny lub świerku, który wieszano pod lampą nad stołem. Do wieńca, ozdobionego czerwoną wstążką oraz dekoracjami w postaci szyszek i grzybków, przymocowane były 4 świeczki, najczęściej czerwone. Wieczorem, w pierwszą niedzielę adwentu zapalano jedną świeczkę i śpiewano pieśni adwentowe, po czym świeczkę gaszono. W następną niedzielę zapalano już dwie świeczki, i tak kolejno. Przed wigilią Bożego Narodzenia zapalano wszystkie cztery. W czasie wieczerzy świeczki te wypalały się do końca i wtedy dopiero zapalano świeczki na choince.

Święty Mikołaj

Zwyczaj związany z obdarowywaniem dzieci w wigilię św. Mikołaja lub w dzień 6 grudnia przybył na Śląsk prawdopodobnie z krajów Europy zachodniej w drugiej połowie XIX wieku. Postać świętego znana była mieszkańcom regionu (za sprawą kościoła) już od średniowiecza i traktowany był on jako patron bydła i innego żywego dobytku, dlatego w dniu tym chłopi nie używali bydła do żadnych prac w obejściu. Wierzono, że św. Mikołaj chroni też m. in. przed wilkami, które kiedyś były tutaj prawdziwą plagą.


zdjęcie

źródło: pexels.com


Z przekazów kronikarskich wiadomo, iż w średniowiecznej Polsce, w tym również na ziemiach śląskich, Mikołaj odwiedzał dzieci nieraz w towarzystwie dwóch asystentów, a czasem większej grupy z udziałem osób przebranych za aniołów, żołnierzy i Żydów.


zdjęcie

źródło: polona.pl


Opis obrzędu ze św. Mikołajem (XIX w.):

"W dzień św. Mikołaja wieczorem odbywa się maskowany obchód „Mikołaja”. W ubiorze biskupim, z długą brodą chodzi Mikołaj od domu do domu, gdzie się tylko mała dziatwa znajduje, puka najpierw rózgą do okna, zachodzi do izby i zaczyna egzamin z dziećmi. Grzeczne i dobre dzieci, pacierz umiejące obdarowuje owocami i zabawkami, niegrzeczne i leniwe chłoszcze rózgą. Przez cały rok dzień ten jest postrachem malców”.


zdjęcie

źródło: pixabay.com

Orszak Mikołaja dawniej był bardzo zróżnicowany pod względem liczby i składu osób. W towarzystwie świętego pojawiał się na przykład niedźwiedź (człowiek ubrany w zwierzęcą skórę), aniołowie, diabli, baba oraz kominiarz. Za Mikołaja często przebierali się chłopcy z bogatych rodzin i obdarowywali dzieci uboższych sąsiadów.

Święta Łucja (13 grudnia)

Dzień świętej Łucji tradycyjnie był traktowany jako pierwszy dzień rozpoczynający okres przygotowań do świąt Bożego Narodzenia. Wypełniony był przede wszystkim wróżbami dotyczącymi przepowiedni pogody, urodzaju, pomyślności w gospodarstwie, rodzinie i w miłości. Najpopularniejsze były wróżby pogodowe. Najbardziej znana przepowiednia mówi o tym, że każdy z dwunastu dni od św. Łucji do Wigilii zwiastuje pogodę w kolejnym miesiącu najbliższego roku.


zdjęcie

Św. Łucja, Francesco del Cossa, źródło: wikipedia.pl 


W okresie wróżebnym należało też, według tradycji śląskiej, rozpocząć odpowiednie zabiegi magiczne, jeśli ktoś chciał poznać swoją przyszłość i sprawdzić, czy czeka go szczęście. W tym celu 13 grudnia umieszczano gałązki czereśni, wiśni lub wierzby w naczyniu z wodą. Jeśli zakwitły do Bożego Narodzenia, zapowiadało to szczęście i pomyślność. Poza tym taka pięknie kwitnąca gałązka dodawała zimowym świętom specyficznego kolorytu.

Święta Bożego Narodzenia

Od kilkunastu wieków w powszechnej świadomości chrześcijan Boże Narodzenie jest największym i najbardziej uroczyście obchodzonym świętem. W Polsce zostało wprowadzone do kalendarza Kościelnego już w X w. Źródeł świąt można się doszukiwać w dawnych uroczystościach rzymskich: saturnaliach (obchodzonych 17-24 grudnia), larentaliach (23 grudnia), podczas których czczono pamięć zmarłych przodków oraz w święcie odrodzenia słońca (24/25 grudnia) - związanym z zimowym przesileniem dnia z nocą.


zdjęcie

źródło: polona.pl


Cały cykl świąteczny obejmuje uroczyste dni Bożego Narodzenia poprzedzone Wigilią oraz Nowy Rok, święto Trzech Króli oraz sześć niedziel po Trzech Królach wraz ze świętem Matki Boskiej Gromnicznej. Na Śląsku na święta Bożego Narodzenia mówiono Gody lub Godnie święta. Nazwa ta prawdopodobnie nawiązuje do dawnego kalendarza, w którym ostatni i pierwszy dzień roku przypadał na dni 24 i 25 grudnia.


zdjęcie

źródło: polona.pl


Było to tzw. zetknięcie się, czyli „gody“ starego i nowego roku. Ponadto dawne określenia wiążą się ze zmianą służby (parobków, czeladzi), która miała miejsce właśnie w tym czasie, tzn. zwalnianiem lub najmowaniem ich do nowej służby, czyli tzw. godzeniem służby. Jeszcze inne teorie mówią o tym, że „Godnie święta“ podkreślały ich niezwykłość i dlatego należy je godnie, czyli odpowiednio, poważnie i z szacunkiem przeżyć.


zdjęcie

źródło: polona.pl


Przygotowania do świąt Bożego Narodzenia zaczynały się dużo wcześniej i podobnie jak dzisiaj obejmowały robienie porządków wokół obejścia, wewnątrz domu i budynków gospodarczych, a także sprawianie zakupów i przygotowywanie prezentów. Dzieci uczyły się kolęd i były odpowiedzialne za przyniesienie choinki, wykonanie ozdób i udekorowanie jej.

Wigilia

Wigilia Bożego Narodzenia (łac. vigilia - czuwać) w całej dorocznej obrzędowości jest dniem o wyjątkowo nastrojowym charakterze, zwana jest też „wiliją” lub „świętym wieczorem”. Motyw czuwania nawiązuje do dawnych obrzędów o charakterze zaduszkowym. Nasi przodkowie poświęcali ten dzień zmarłym, czcząc ich pamięć. Ponadto jeszcze na początku XX wieku mieszkańcy wielu śląskich miejscowości gromadzili się wieczorem w kościele, aby na wspólnych modlitwach i czuwaniu doczekać pasterki. Wigilia obfitowała w różne wierzenia i zabiegi magiczne mające na celu zapewnienie sobie i rodzinie zdrowia, pomyślności i wszelkich korzyści, a także przychylności losu i dobrej wegetacji rolnej. Wigilii przypisywano znaczenie symboliczne. Bardzo duże znaczenie miał sposób zachowania się, poszczególne zdarzenia, a nawet pojedyncze gesty. Odzwierciedlały to również przysłowia, np.: "Jakiś w Wigilię, takiś cały rok”. Dlatego też dzieci starały się być w tym dniu posłuszne, aby nie zasłużyć na karę, bo tak mogłoby być cały następny rok.


zdjęcie

źródło: polona.pl


W Wigilię należało wstać wcześnie, ale nie powinno się nikogo budzić, ponieważ każdy powinien obudzić się sam. Rano śpieszono na ostatnie roraty, a przestrzeganie punktualności w tym dniu było aż przesadne. Starano się również nic nie pożyczać, aby nie robić tego w nowym roku i aby nie wynieść szczęścia z domu. Nie wolno było rąbać drewna, gdyż cały rok bolałaby głowa, ani nie wbijać gwoździ, aby zęby nie bolały. W Wigilię nie robiono prania, ani nie wieszano bielizny, nie podejmowano większych prac gospodarskich, przestrzegano również zakazu hałasowania w tym dniu.


zdjęcie

zdjęcie: Tomasz Sawirski, autor bloga Polska Po Godzinach


Cały dzień wigilijny od wczesnego rana przebiegał wśród przygotowań świątecznych, a przede wszystkim przygotowania uroczystej wieczerzy. Na wsi mężczyźni kończyli drobniejsze prace gospodarcze, robiąc zapasy świąteczne dla inwentarza i porządkując obejście. Kobiety zajęte były głównie przygotowaniem wieczerzy i pożywienia na dwa dni świąt. Właśnie na nich spoczywał obowiązek wykonania wszystkich innych prac kuchennych i domowych, po to, aby przez dwa dni świąteczne nie trzeba było ani sprzątać, ani gotować, i żeby niczego nie zabrakło. Tradycja jeszcze sprzed I wojny pozwalała w święta jedynie odgrzewać potrawy, lecz ich nie gotować.

Strzelanie z biczów

Jeszcze na początku XX w. w niektórych wsiach śląskich praktykowany był zwyczaj strzelania przed wieczerzą wigilijną z biczów, który utrzymywał się głównie we dworach i dużych majątkach. W godzinach popołudniowych schodzili się przed dworami synowie gospodarscy i służba z całej wsi, następnie strzelali z biczów (karwaczy) na wiwat. Strzelaninie tej przypatrywał się dziedzic z rodziną, a zapłatą za wiwat był datek pieniężny. Następnie parobcy udawali się przed probostwo i tam również strzelali z biczów, za co od proboszcza otrzymywali na piwo. Chłopcy strzelali potem na trzech lub czterech krańcach wsi, po czym szli na wieczerzę.)

Wieczerza wigilijna

Do wieczerzy należało przygotować siebie, jak i dom oraz stół. Domownicy musieli być umyci, uczesani i odświętnie ubrani – wierzono, że bez szczęścia będzie ten, kto do wieczerzy zasiądzie brudny. Wigilię spożywano w kuchni lub izbie, a przy odświętnym stole gromadziła się cała rodzina wraz z służbą, jeśli była zatrudniona w gospodarstwie. Wieczerza przebiegała w uroczystym i poważnym nastroju, w wielu rodzinach obowiązywało milczenie i skupienie. Na Śląsku istniała różna tradycja przyjmowania gości w Wigilię. Jedni zabiegali o obecność kogoś obcego, inni zamykali drzwi na klucz, aby nie sprowadzić na dom nieszczęścia. Wystrzeganie się obcego było zwyczajem bardziej rozpowszechnionym.


zdjęcie

źródło: pexels.com


Stół musiał być przygotowany przed rozpoczęciem wieczerzy, a wszystko co potrzebne powinno stać na stole, aby ani gospodyni ani nikt inny nie musiał wstawać od stołu podczas jedzenia. W przeciwnym razie rodzinę czekało nieszczęście, a nawet śmierć. Z tych samych powodów nie należało opuszczać stołu przed ukończeniem posiłku. Momentem, od którego rozpoczynano uroczystą kolację było ukazanie się pierwszej gwiazdki. Przed przystąpieniem do wieczerzy odmawiano modlitwy "Ojcze nasz" bądź "Anioł Pański".


źródło: pexels.com


Ważną chwilą w czasie Wigilii było łamanie się opłatkiem. Życzono sobie wtedy "pomyślności, zdrowia i błogosławieństwa bożego", przepraszano za krzywdy za "złe słowa i złości". W niektórych rejonach Śląska opłatek maczano lub polewano miodem albo smarowano masłem. Ceremonię łamania się opłatkiem rozpoczynał ojciec rodziny, a pierwszą osobą, której składał życzenia była jego żona. Zwyczaj ten przybierał różne formy: w większości domów wspólnie dzielono się opłatkiem między sobą, w innych leżał na stole, ale nie łamano się nim. Na Śląsku Opolskim łamanie się opłatkiem przyjęło się dopiero w okresie międzywojennym pod wpływem polskiej szkoły.

Zwyczaj łamania się opłatkiem wywodzi się jeszcze z czasów pogańskich, kiedy dzielono się pieczywem obrzędowym, kościół zaś nadał temu zwyczajowi sens chrześcijański. Opłatek był symbolem jedności i zgody w rodzinie – powszechne było przekonanie, że "kto w wilię z drugim dzieli się opłatkiem, ten nigdzie nie zaginie". Opłatkowi bardzo często przypisywano znaczenie magiczne i lecznicze.

Wieczerza wigilijna, do której wszyscy siadali głodni po całodziennym poście, składała się z potraw postnych. Ich rodzaj oraz liczbę określa przechodzący z pokolenia na pokolenie obyczaj regionalny i rodzinny. Najczęściej przyrządza się na wigilię 12 dań, bo tyle jest miesięcy w roku, tylu było apostołów. Bywa jednak, że gotuje się nieparzystą liczbę potraw: 5, 7, 9 lub 11 dań. Rzadko kiedy liczy się skrupulatnie dania wigilijne. Im jest ich więcej, tym większy dostatek i więcej dobrodziejstw spłynie na dom w nadchodzącym roku.

Stół nakryty był czystym obrusem, pod który wkładano siano, a w kątach izby ustawiano snopy zboża, które upodabniały wnętrze do stajenki w Betlejem i miały zapewnić domownikom pomyślność w nadchodzącym roku. Jako pierwszą podczas wieczerzy podawano zupę, na Opolszczyźnie często grochową, a dla dzieci podawano słodką zupę migdałową. W miejsce zupy lub jako drugie danie podawano siemieniotkę i moczkę – charakterystyczne dla Śląska potrawy wigilijne. Siemieniotka była to polewka z siemienia konopnego, zasypana zmieloną kaszą jaglaną i spożywana z ugotowaną kaszą tatarczną. Natomiast moczka stanowiła gęsty sos sporządzany na zasmażce z masła i mąki wraz z różnymi dodatkami (czosnek, chrzan, gruszki, grzyby, pierniki, pasternak), podawana do klusek jęczmiennych. Obok tych potraw pojawiał się też karp i śledzie, groch z kapustą. Najbardziej oczekiwaną potrawą wigilijną były makówki, czyli bułki moczone w słodkim mleku wymieszane z miodem i tartym makiem, z czasem wzbogacane innymi dodatkami: orzechami, rodzynkami, migdałami. Kompot z suszonych śliwek i ciasta zamykały wieczerzę wigilijną.

Wieczerza wigilijna składała się z potraw przyrządzonych ze wszystkiego co „urodziło się” w polu, sadzie, ogrodzie, lesie i wodzie. Potrawy powinny być przygotowane głównie z ziaren maku, zbóż, miodu, grzybów oraz ryb. Każda z nich ma swoje symboliczne znaczenie:

  • RYBY – przypisywane jest im znaczenie religijne. Pierwotnie ryba była symbolem chrześcijaństwa, a także chrztu i odradzania się życia. W symbolice ludowej ryby były symbolem płodności i rodzącego się życia. Zjedzenie ryby podczas wieczerzy wigilijnej było gwarancją zdrowia i dostatku, a karpia – obfitości i siły. Na wigilijny stole bardzo popularny jest karp i śledzie, ale coraz częściej pojawia się także pstrąg, szczupak i łosoś.
  • ZIARNA ZBÓŻ I MAKU – były typowymi składnikami potraw styp pogrzebowych i były ofiarowane jako dar dla błąkających się dusz. Ziarna zbóż były symbolem życiodajnej mocy, nieśmiertelności i dostatku, zaś mak – płodności. Przynajmniej jedna potrawa musiała zawierać mak, by w przyszłym roku zapewnić sobie pomyślność, bogactwo, a także potomków. Mak jest niezbędnym składnikiem kutii, makówek, strucli makowych, pierogów na słodko.
  • KAPUSTA I GRZYBY – dawniej kapustę przede wszystkim kiszono na zimę. Uważano, że kapusta miała odrodzić życiodajną moc, która sprawia, że przyroda budzi się do życia na wiosnę. Według starych wierzeń miała chronić od złego, a także zapewniać siłę i witalność. Kapusta z grochem miała ponadto chronić przed chorobami. W wielu kulturach grzyby były ważnym elementem obrzędów magicznych. Wierzono, że umożliwiają one nawiązywanie kontaktów ze światem zmarłych. Podczas wieczerzy wigilijnej potrawy z grzybami miały zapewnić szczęście oraz dostatek. Kapusta podawana jest zazwyczaj z grzybami lub grochem. Dodatkowo kapusta i grzyby są składnikiem farszu do pierogów, pasztecików i krokietów.
  • MIÓD I BAKALIE – od najdawniejszych czasów miód uchodził za substancję magiczną, w której tkwią nadprzyrodzone moce. Wierzono, że chroni przed złem, zapewnia radość i dostatek. Był symbolem obfitości, szczęścia i miłości. Spożywany w wigilijny wieczór miał zapewnić przychylność sił nadprzyrodzonych, a także pomyślność i długie życie. Orzechy od wieków symbolizują tajemnicę, pieniądze i płodność. Orzech włoski to mądrość, laskowy źródło płodności, a także pojednania i cierpliwości, migdały to symbol nowego życia i nadziei. Wierzono, że zjedzenie orzechów chroni przed bólem zębów.
  • OWOCE – są symbolem płodności i witalności. I tak: jabłka symbolizują miłość, zgodę i zdrowie. Powieszone na choince miały zapewnić siłę i długowieczność; gruszki były gwarancją długowieczności; śliwki odpędzały złe moce. Kompot ze śliwek lub potrawy z ich dodatkiem miały zapewnić pomyślność i szczęście.

Wróżby wigilijne

Resztki i okruszki z wigilijnego stołu podawano bydłu, zakopywano w ogrodzie lub rozrzucano po polach, nigdy jednak nie wyrzucano ich do śmietnika. Szczególną uwagę wykazywano wobec bydła – dawanie opłatka krowom wskazywało na znaczenie, jakie chłop przywiązywał do żywego inwentarza. Spośród zwierząt hodowanych w gospodarstwie wyróżniano w wieczór wigilijny ponad to psa, koguta, gąsiora i kaczora. Dawano im kawałek chleba z czosnkiem, aby każdy z nich dobrze pilnował domostwa i aby byli czujni i zdrowi. Nie dawano i nie daje się opłatka trzodzie chlewnej, ponieważ świń nie było w stajence betlejemskiej. Również po wieczerzy na całym Śląsku stosowany był zwyczaj obwiązywania drzewek owocowych (słomą, którą uprzedni zaścielano stół lub jeden ze snopów), aby lepiej owocowały. Najobszerniejszy zespół wróżb dotyczył przyszłości, szczęścia, zdrowia, długości życia.
  • spod obrusa wyciągano źdźbło siana i z jego długości wróżono długość życia.
  • przed udaniem się na spoczynek gospodyni napełniała łupiny orzechowe solą – każda łupina przeznaczona była dla jednego członka rodziny. Jeśli nazajutrz w którejś łupinie sól była roztopiona, wróżyło to nieszczęście temu, komu łupina była przypisana.
  • stawiano rzędem cztery garnki dnem do góry, a pod garnkami chowano: pieniądz, kromkę chleba, kawałek węgla i czepek, które oznaczały odpowiednio: wiele pieniędzy, nie zaznanie biedy, śmierć i zamążpójście, w zależności od tego, który garnek się wybrało.
  • w miednicy puszczano łupinę orzecha – jeśli łupina pływała blisko brzegu znaczyło to, że dana osoba będzie przebywać w domu, a gdy pływała na środku, że będzie podróżować.
  • wierzono, że sen z nocy wigilijnej spełni się do następnej Wigilii.

Tradycja nakazywała obowiązkowe uczestniczenie w pasterce. Zapewniano sobie w ten sposób szczęście osobiste w nowym roku. Drogę na pasterkę oświetlano sobie smolnymi szczapami, każdy jednak winien był iść osobno i w skupieniu, a nie w gromadzie. Starano się nie przyjść jako ostatni na nabożeństwo, aby nie być uznanym za zmorę. Złą wróżbą był upadek w drodze do kościoła. Kto pierwszy wracał z pasterki, ten pierwszy miał ukończyć żniwa, a dla panien była to wróżba matrymonialna.


zdjęcie

źródło: polona.pl


zdjęcie

źródło: polona.pl


zdjęcie

źródło: polona.pl

Choinka

Strojenie choinki na Boże Narodzenie nie zawsze było tak rozpowszechnione na Śląsku, jak obecnie. Nie sposób dokładnie ustalić genezy, etapów rozwoju i czasu przyjmowania się choinki. Podobnie jak w całym kraju, na Śląsku drzewko znane jest w dwóch postaciach:

  • drzewko lub jego wierzchołek zwisające u powały szczytem do dołu,
  • drzewko stojące na podłodze lub stole.

zdjęcie

źródło: polona.pl


Pierwsza postać drzewka wiązana jest z prastarą, pogańską tradycją ludową i kultem zielonego drzewa – symbolu życiodajnej siły, zdrowia, szczęścia i urodzaju. Na Śląsku taką rolę pełniła tzw. podłaźniczka - jodłowe gałązki ustrojone bibułką, wstążkami i kolorowymi świecidełkami, roznoszone wraz z życzeniami w Wigilię przez chłopców. Z czasem wykształciła się forma drzewka stojącego – pochodzącego z Alzacji (XVI w.). Na Śląsku sporadycznie spotykana już w XVII w. (Brzeg), rozpowszechniona w XIX w. Na wsi śląskiej choinka pojawiła się na przełomie XIX/XX w. i na początku nie została powszechnie zaaprobowana. Najwcześniej przyjęła się u bogatych chłopów. Jeszcze w latach 30-tych niektórzy nawoływali do porzucenia "protestanckiego, świeckiego i obcego" zwyczaju stawiania choinki wigilijnej. Ale dekorowanie choinki w domach było już wtedy bardzo popularne.


zdjęcie

źródło: polona.pl


Choinka dawniej ubierana była ozdobami wykonanymi własnoręcznie – kolorowymi łańcuchami z bibułki i ciętych słomek, papierowymi aniołkami, mikołajami, świeczkami. Wieszano na niej owoce mające zapewnić urodzaj: jabłka i orzechy, a także słodycze: pierniki, ciasta własnego wypieku, cukierki. Po drugiej wojnie światowej choinkę zaczęto zdobić głównie świecami, kolorowymi bombkami, włosami anielskimi, watą i świecidełkami kupowanymi w sklepach. Różny był okres trzymania choinki – najczęściej do Trzech Króli, choć niektórzy trzymali ją do Matki Boskiej Gromnicznej.

Prezenty świąteczne

Jeszcze w połowie XIX wieku zwyczaj obdarowywania dzieci w święta Bożego Narodzenia znany był tylko bogatym mieszczanom, głównie pochodzenia niemieckiego. Prezenty wręczano wówczas również na dworach szlacheckich. Z czasem członkowie rodzin szlacheckich zaczęli wymieniać pomiędzy sobą różne, czasami bardzo cenne upominki świąteczne. Wręczano je sobie w dniu Wigilii, na Nowy Rok, a najczęściej w święto Trzech Króli – w „szczodry wieczór”. Mówiono wówczas, że prezenty te są pamiątką hołdu i darów, jakie Mędrcy ze Wschodu złożyli Dzieciątku Jezus.


zdjęcie

źródło: polona.pl


Zwyczaj prezentów świątecznych najpóźniej przyjął się na wsi, w rodzinach chłopskich. Trudne warunki życia i ubóstwo wielu mieszkających tam rodzin sprawiały, że dopiero w okresie międzywojennym i tylko w najzamożniejszych domach, na gwiazdkę otrzymywały dzieci, głównie te najmłodsze, jakieś skromne łakocie – pierniki, orzechy lub jabłka.

Obecnie jest to zwyczaj powszechny w całej Polsce. W wieczór wigilijny, przede wszystkim dzieci, ale także dorośli otrzymują różne prezenty. Dzieci wierzą, że przynosi je św. Mikołaj (powszechnie), aniołek lub Dzieciątko Jezus (w Wielkopolsce i na Górnym Śląsku). Kolorowe paczki z prezentami, w pięknych opakowaniach układa się pod choinką. Otwieramy je i oglądamy najczęściej po zjedzeniu wigilijnej kolacji. Dla wszystkich dzieci jest to najbardziej emocjonujący moment uroczystości świątecznych Bożego Narodzenia.

Żłobek/Szopka

Zanim choinka rozpowszechniła się, na wsi śląskiej dużą popularnością cieszył się tzw. żłobek – szopka, zwana betlejką. Dla domu wykonywali ją starsi członkowie rodziny, bogatsi zamawiali żłobek u stolarzy, a dla kościoła szopki budowali wiejscy artyści.

Konstrukcja szopki była bardzo prosta, swoim wyglądem przypominała szopę, szałas pasterski lub grotę górską. W środku ustawiane były figurki: Matki Boskiej (przedstawiana jako młoda kobieta, ubrana w jasnoniebieskie lub błękitne szaty i biały welon), św. Józefa (ukazywany jako człowiek starszy, brodaty, do jego atrybutów należą: laska wędrowna, narzędzia ciesielskie oraz lilia, jako symbol dziewictwa; często widać w jego ręku latarnię, służącą oświetlaniu szopy), żłobek z Dzieciątkiem, a obok stawiano woła i osła. Dodawano też figurki pasterzy, którym towarzyszyły owce i barany oraz Trzech Króli (Kacper, Melchior i Baltazar z darami: kadzidłem, mirrą i złotem). Nad szopką znajdowała się postać anioła lub gwiazda betlejemska.


zdjęcie

źródło: polona.pl


Tradycję budowania szopek zawdzięczamy świętemu Franciszkowi z Asyżu, autorowi żywej szopki w Greccio w 1223 roku. Plastyczne przedstawianie motywów Bożego Narodzenia należy do bardzo popularnych i wdzięcznych obrazów, stanowiących element kultury europejskiej. Umieszczone w kościołach czy domach sceny narodzenia plasują się pomiędzy sztuką oficjalną a sztuką ludową. Franciszkański zwyczaj adoracji żłobków pojawił się na Śląsku od połowy XVII w. Wystawiano przy nich widowiska związane tematycznie z Bożym Narodzeniem.


zdjęcie

źródło: polona.pl

Kolędnicy

Zwyczaj chodzenia po kolędzie istnieje w Polsce od dawien dawna. Ma on także długą tradycję na całym Śląsku. Nie znamy początków ludowego kolędowania ani też najstarszych jego form. Okres kolędowania rozpoczynał się przeważnie w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, choć gdzieniegdzie już w wieczór wigilijny zaczynali chodzić po wsi kolędnicy. W obchodach udział brała przede wszystkim młodzież, zwykle kilkunastoletni chłopcy, choć dawniej chodzili z kolędą również starsi mężczyźni.


zdjęcie

źródło: polona.pl


Przygotowania zaczynały się już na kilka dni przed świętami. Na Śląsku Opolskim istniał zwyczaj przebierania się kolędników. Tu pastuszkowie na swe wierzchnie ubrania nakładali długie, białe koszule, opasane w pasie. Przez piersi przewieszali wstęgę z kartonu, oklejoną kolorową bibułką i gwiazdkami. Na głowę wkładali kolorową kartonową koronę, zaś w ręce trzymali kij przypominający pastorał. Pastuszkowie bywali też ubrani w kożuchy wywrócone sierścią na zewnątrz i opasane powrósłem, a na głowie nosili czapki baranie. Kolędnikom ofiarowywano słodycze, orzechy, suszone owoce lub drobne datki pieniężne. Pastuszkowie śpiewali zwykle kolędy powszechnie znane, prawie zawsze mieli w repertuarze teksty własne, swojskie, autorstwa własnego lub miejscowych twórców ludowych.

W Opolskiem znana była grupa składająca się z pasterzy i diabła. Gdy zbliżała się do zagrody mówiono, że pasterka idzie. Najbardziej rozpowszechnioną grupą kolędniczą na Śląsku byli zawsze Trzej Królowie, pojawiający się już około Nowego Roku, a zwłaszcza 6 stycznia. Ubrani byli w długie, białe koszule, ornaty (szaty "królewskie" wyk. z kolorowych, wzorzystych nakryć łóżka) i korony. W ręku trzymali pastorały (laski, kostury). Grupa ta miała w repertuarze kolędy kościelne i świeckie, kolędy życzeniowe. Nieraz kolędnikom przygrywali muzykanci. W dużych wsiach kolędowanie trwało zazwyczaj kilka dni, ponieważ obowiązkowo odwiedzano każdą zagrodę.

Z tradycyjnych widowisk świątecznych najbardziej popularnym teatrem ludowym był na Śląsku "Król Herod", czyli tzw. herody. Widowisko to sięga średniowiecznych misteriów religijnych o Narodzeniu Pańskim, które pierwotnie wystawiane były w kościele. Przenikanie do misteriów treści poza religijnych, świeckich spowodowało stopniowe wychodzenie tego teatru poza kościół. Widowiska szczególnie podobały się ludności małych miasteczek i wsi, ponieważ dostarczały im dużo radości i prawdziwej satysfakcji. W XIX w. herody stały się dla wielu Ślązaków okazją do udziału w teatrze amatorskim, który był bardzo popularną formą artystycznego "wyżycia się". Pierwotna treść widowiska bierze swój początek z Nowego Testamentu, z opowieści o narodzeniu Chrystusa, hołdzie Trzech Króli, próbie zgładzenia przez Heroda nowonarodzonego króla Judei, o rzezi betlejemskiej i o śmierci Heroda. Tekst widowiska, początkowo krążący w przekazie ustnym, a później również w opisach rękopiśmiennych, ulegał przekształceniom i urozmaiceniom. Grupy Herodów o dłuższej tradycji przechowywały stroje i rekwizyty z roku na rok, a ich członkowie spotykali się razem dopiero w dniu wymarszu na wieś.


zdjęcie

źródło: polona.pl


Skład herodów nie był stały, występowali w nich jednak najczęściej: Herod, jego żołnierz (marszałek), anioł, śmierć i diabeł, czasem Turek, Żyd i rycerz. Herod przedstawiany był w złotej papierowej koronie na głowie, a szaty miał w kolorze czerwonym. Żołnierz (marszałek) występował w wojskowym ubraniu z dzidą i drewnianą szablą, na głowie miał papierowy hełm. Śmierć, zgodnie z ludową ikonografią, była spowita białą płachtą, w ręku trzymała kosę, twarz zasłaniała biała maska z czarnymi zębami i oczodołami. Diabeł występował w czarnym ubraniu, na twarzy miał czarną maskę lub smarował ją sadzą. Anioł ubierał długą białą koszulę (prześcieradło), na plecach przymocowane miał skrzydła z dykty, a na głowie złotą opaskę. Orszak herodów inscenizowano każdej zagrodzie od nowa. Widowisko realizowane było przy aktywnym udziale widzów – śmierć straszyła kosą, diabeł widłami, z kolei Żyd zaczepiany był przez uczestników widowiska. Podczas inscenizacji herodów nie dbano o wierność historyczną, geograficzną czy folklorystyczną. Tekst podawany był byle jak, bez troski o jego stronę znaczeniową, a większość widzów i tak z reguły znała całe przedstawienie na pamięć – uczestniczyli w nim przecież co rok. Herody trwały zwykle od kilku do kilkudziesięciu minut i kończyły się odśpiewaniem kolędy.

GODY (25 i 26 grudnia)

Zarówno 25 i 26 grudnia (św. Szczepana) wśród mieszkańców Śląska był traktowany bardzo uroczyście, zwłaszcza pierwszy dzień świąt. Aby podkreślić wyjątkowy charakter podczas tych dni wstrzymywano się od wykonywania różnych prac. Domownicy nie podejmowali się żadnych porządków, aby nie gotować zjadali pozostałe z wieczerzy potrawy wigilijne. W niektórych domach dopiero rano przychodziło Dzieciątko do dzieci, kładąc podarunki pod choinką lub do dziecięcych czapek. 25 grudnia spędzano przeważnie w gronie rodzinnym na śpiewaniu kolęd przy choince. Powszechny był zwyczaj uczestniczenia w porannej mszy oraz w nabożeństwie popołudniowym. W pierwszy dzień świąt popularne były wróżby związane z prognozą pogody i urodzajem, w użyciu były przysłowia: „Gdy Boże Narodzenie białe, to Wielkanoc będzie zielona“, „Boże Narodzenie po wodzie, Wielkanoc po lodzie“, „Mokre Gody, mało urody“.


zdjęcie

źródło: polona.pl


Drugi dzień świąt różnił się swobodniejszym nastrojem i bogatszą obrzędowością od dnia poprzedniego. Nie obowiązywały zakazy z 25 grudnia, więc od rana sprzątano w domach, porządkowano stoły. Najważniejszą atrakcją były odwiedziny kolędników, więc domownikom zależało, aby nie zastali bałaganu. Ponadto dzień ten przeznaczony był na odwiedziny krewnych i śpiewanie kolęd.

Jednym z najbardziej znanych dawnych obrzędów związanych z 26 grudnia było święcenie owsa i obsypywanie się nim. Zwyczaj pochodzący ze starożytności, znany w Europie, był pierwotnym zabiegiem magicznym i gospodarskim, mającym wymusić na przyrodzie dobry urodzaj. W kalendarzu kościelnym zwyczaj ten połączono z postacią św. Szczepana, pierwszego męczennika chrześcijańskiego. Przed mszą ksiądz dokonywał święcenia ziarna, a oprócz owsa do kościoła przynoszono także groch lub orzechy. Jednak robili to tylko mężczyźni, dziewcząt nie dopuszczano do tej czynności. Uważano, że nie wykonywały wielu czynności gospodarskich i same były obrzucane owsem. Ziarnem posypywano również księdza i innych wiernych, ale głównie kobiety. Owsem obrzucano się na pamiątkę ukamienowania św. Szczepana. Wierzono, że poświęcony owies ma właściwości lecznicze, chroni zwierzęta z gospodarstwa od różnych chorób, dlatego je nim karmiono.

Drugi dzień świąt Bożego Narodzenia uważano za początek roku gospodarskiego i za termin rozwiązywania ze służbą starych umów oraz zawierania nowych. W tym dniu służba nie musiała wykonywać swoich zwykłych obowiązków i decyzja o dalszej pracy zależała wyłącznie od niej. Gdy osoby zatrudnione w gospodarstwie godziły się pozostać, otrzymywały od gospodarza kolędę, zadatek pieniężny. Na miejsce osób, które rezygnowały z pracy przychodziły nowe. Odejściu starej służby, jak i przybyciu nowej, towarzyszył szereg symbolicznych zwyczajów i określonych zachowań.

Stary i Nowy Rok

Ostatni dzień roku, nazywany dawniej wigilią Nowego Roku lub Starym Rokiem, dopiero w latach międzywojennych zaczął być nazywany sylwestrem. Nie obfituje on w tradycyjne zwyczaje. Dzień ten obchodzony był przez Ślązaków dość uroczyście, skłaniał bowiem ludzi do wspominania, refleksji i przeprowadzania "rachunku sumienia".

Rano i wieczorem odbywały się w kościele dziękczynne nabożeństwa, tzw. Odprawa. Szczególnie uroczyście obchodzono ostatnie godziny Starego Roku, czasem starając się upodobnić kolację do wieczerzy wigilijnej. Powszechnym zwyczajem na całym Śląsku były rozmaite wróżby, czynione już od rana. Chciano odkryć, co przyniesie rok nadchodzący dobrego i złego, a ponieważ dzień ten poprzedzał okres ślubów, szczególnie młodzi chcieli poznać swą przyszłość. Dlatego też wigilia Nowego Roku była czasem wróżb matrymonialnych. Wśród tych wróżb powtarzają się sposoby praktykowane w wigilię Bożego Narodzenia, a więc wynoszenie śmieci i nasłuchiwanie szczekania psa, liczenie kołków w płocie, ustawianie butów w kierunku drzwi. Od 24 grudnia nie wyrzucano łupin orzechów, które wynoszono na dwór w sylwestra, wówczas kierunek, z którego dochodziło szczekanie psa wskazywał skąd nadejdzie kawaler.

Dawniej w tym dniu obowiązywał szereg zakazów i nakazów, np. nie wolno było pozostawiać prania na strychu, bo ktoś mógł w domu umrzeć, należało dobrze pozamiatać dom, co zapewniało porządek w całym przyszłym roku i wymiatało choroby z zagrody. Dobrze było także wszystko pozmywać, połatać, aby na Nowy Rok nie zostawiać żadnych brudów, ponieważ tak jak wygląda dom w sylwestra, tak będzie wyglądał w cały rok.


zdjęcie

źródło: polona.pl


W sylwestra otwierano "na chybił – trafił" książkę do nabożeństwa i w zależności od treści układano wróżby. Żegnanie starego i witanie nowego roku zawsze odbywało się głośno i wesoło, a młodzież urządzała w tym dniu żarty i figle, które nierzadko sprawiały gospodarzom wiele kłopotów i pracy. Młodzież nocą wciągała na dach chałupy wóz, a dyszel wsadzała do komina. Na dach wynoszono również pługi i brony, a czasem wywożono je daleko w pole. Chłopcy wynosili też z zagrody wrota podwórzowe, rozbierali i zawiązywali płoty, drutowali drzwi wejściowe do chałupy tak, że trzeba było wychodzić na podwórze przez okno. Powszechnym zwyczajem było malowanie okien wapnem, a nawet smołą – gospodarze myśląc, że jest jeszcze noc spali do późna, a cała wieś "miała uciechę". Kominy zatykano słomą lub grochowinami, żeby piece dymiły, smarowano klamki. Szczególnie dokazywano tam, gdzie były panny. Było jednak przyjęte, że nie można się za te żarty obrażać.


zdjęcie

źródło: polona.pl


Zwyczaj robienia żartów w noc sylwestrową zachował się do dziś, choć obecnie figle są bardziej niewinne i mniej szkodliwe, ale w dalszym ciągu zachował się zwyczaj zatykania słomą kominów, malowanie okien wapnem, czy wynoszenia w pole narzędzi rolniczych. Noc sylwestrową spędzano dawniej przeważnie w gronie rodzinnym lub ze znajomymi. Od momentu wybicia północy powszechnie składano sobie życzenia pomyślności.

Trzech Króli

Ze świętem Trzech Króli łączy się szereg uroczystości, zwyczajów i wierzeń ludowych. Obrzędy rozpoczynały się już 5 stycznia od święcenia wody i kredy. Wody święconej używano przy różnych okazjach, najczęściej do przeżegnania siebie, innych osób, rzeczy i zwierząt domowych. Po przyniesieniu wody każdy wypijał jej po łyku, a kropidłem kropiło się dom, stodołę, piec, aby wszędzie się dobrze działo, a Pan Bóg chronił od nieszczęścia. Odrobinę wody święconej wlewano również do studni, aby woda była smaczna i zdrowa. Kreda święcona w tym dniu używana jest do zaznaczenia mieszkań podczas kolędy duszpasterskiej, a gdy domowi groził pożar "opisywano" go ze wszystkich stron krzyżykami znaczonymi poświęconą kredą. Kreda, którą "ciągniono kreski" po płocie gospodarstwa, chroniła też od piorunów, niespodziewanych wypadków i chorób. W wigilię lub w samo święto Trzech Króli święcono suszone zioła, którymi później okadzano mieszkania, a po mszy poświęcało się również złoto, kadzidło i mirrę. Wierzono, że dotykanie chorych części święconym złotem pozwoli uzyskać zdrowie, z mirry wyrabiano plastry, które również przykładano na chore części ciała, mirra i kadzidło służyły do okadzania mieszkań po zaraźliwej chorobie, również po wyniesieniu z domu zmarłego należało okadzić mieszkanie.
cccccccc
zdjęcie

źródło: polona.pl

Matki Boskiej Gromnicznej

Taką nazwę nosi kościelne święto Oczyszczenia Najświętszej Marii Panny przypadające 2 lutego, dawniej obchodzone bardziej uroczyście, niż obecnie. Nazwa pochodzi od zwyczaju poświęcania świec – gromnic, którym za przyzwoleniem kościoła, przypisywano cudowne właściwości zabezpieczania gospodarstw przed piorunami i burzami. Poświęcone gromnice wręczano też w ostatniej godzinie konającym. Na dniu Matki Boskiej Gromnicznej kończył się cykl obrzędów bożonarodzeniowych. Usuwano z izb ostatnie choinki, rozbierano żłobki, ostatni raz śpiewano kolędy.

Babski comber

Zwyczajem niegdyś bardzo popularnym na Śląsku był babski comber. Zabawa ta miała szereg odmian, ale wspólną cechą było pobieranie "daniny" od świeżo zaślubionych mężatek. Prawie wszędzie zwyczaj polegał na tym, że starsze mężatki przywoziły młode, świeżo poślubione do karczmy. "Przywoziły" je na zgrzebłach (przyrząd do wygarniania popiołu z pieca), widłach, miotle. Młoda mężatka udawała przy tym opór, a starsza, że pcha ją siłą. Przywiedzione do karczmy mężatki poddawane były rodzajowi inicjacji w stan małżeński i musiały wykupić się wódką. Pierwotnie uczestniczyły w nim jedynie kobiety poprzebierane w rozmaite stroje. Już na początku XX wieku w zabawie mogli uczestniczyć również mężczyźni pod warunkiem, że wcześniej się wkupili. Na zabawie najważniejszą rolę pełniły kobiety – one zamawiały muzykę, śpiewały, decydowały o wyborze tańców, częstowały alkoholem itp. Chłopcom wykradano czapki, które musieli wykupić. W czasie combrów dawniej tańczono przede wszystkim stare, ludowe tańce: mietlorza, trojaka, górala, polkę, krakowiaka.

Niektóre zabawy w ostatni wtorek mięsopustny kończyły się o północy pogrzebem basa. W momencie wybicia północy milkła muzyka, a instrumenty muzyczne chowano do futerałów i wśród zawodzenia i śpiewu "żałobnych" pieśni, skrapiania winem lub wódką, wynoszono z sali. Był to znak, że w okresie wielkiego postu nie będzie wolno bawić się, śpiewać i muzykować. Obecnie coraz częściej pogrzeb basa jest urządzany w poniedziałek, aby zabawa nie kończyła się o północy. Na zabawę kobiety przynoszą żywność, a mężczyźni – alkohol. W górnośląskich obrzędach karnawałowych nie ma prawie wcale elementów religijnych czy kościelnych, co wiąże się z brakiem w tym okresie większych uroczystości kościelnych. Jednak choć sens mięsopustnych korowodów, masek i postaci nie zmienił się, to ich pierwotne funkcje uległy całkowitemu zanikowi. Obecnie wszystko służy zabawie i wyraża radość z nadchodzącej wiosny.

Karnawał i ostatki

Okres od Trzech Króli do środy popielcowej zwano dawnej na wsi mięsopustem, obecnie karnawałem. Okres ten, mimo czasami biednego życia, był okazją do rozweselenia się i urozmaicenia sobie monotonnych miesięcy zimowych. Najczęstszą i najbardziej popularną formą rozrywek karnawałowych były sobotnie zabawy taneczne, dawniej odbywane w karczmie, gdzie można było zjeść, a przede wszystkim napić się piwa i wódki. Jeśli we wsi nie było karczmy, wynajmowano izbę u jednego z gospodarzy.

W okresie mięsopustu wyróżniał się tłusty czwartek, w tym dniu szykowano obfitsze i tłustsze niż zazwyczaj posiłki, dawno rozpowszechnił się na Śląsku zwyczaj smażenia pączków, tzw. krepli. Dawniej w tym dniu chodzili również przebierańcy rozweselający napotkanych ludzi.

W okresie ostatków obowiązywały pewne zakazy, których niewiele przetrwało do dzisiaj. Nie wolno było szyć, prząść i czesać wełny, bo wedle przesądu w godzinie ostatniej można było przez to dostać bóli piersiowych. Dom należało wysprzątać, a śmieci wynieść poza zagrodę. Ostatkami zwano na Śląsku ostatnie trzy dni (lub tylko sam wtorek) mięsopustu. Wtedy zabawy osiągały najwyższy punkt, organizowano je niemal w każdej wsi. Obrzędowość zapustową na Śląsku charakteryzuje duża rozmaitość i mnogość form. Można tu spotkać wiele odrębności lokalnych. Zwyczajem wspólnym jest przebieranie się i organizowanie pochodów przebierańców.

Wodzenie niedźwiedzia

Jest jednym z najdawniejszych, a jednocześnie najbardziej popularnych do dziś zwyczajów zapustnych. Niedźwiedź, nazywany również misiem lub berem, prowadzony był po wsi od zagrody do zagrody, uwiązany na sznurku. Jego ubiór składał się z grochowin lub słomianych powróseł plecionych w warkocze i obwiązanych dookoła postaci oraz wysokiej słomianej czapki z dzwoneczkiem, tzw. korony. Gdzie indziej miś ubierany był w kożuch odwrócony włosiem na wierzch, a na głowie miał wtedy futrzaną czapkę.


zdjęcie

źródło: wikipedia.pl


Niedźwiedziowi towarzyszył orszak, którego skład ulegał pewnym modyfikacjom w zależności od wsi. W skład orszaku wchodzili: młoda para, kominiarz, lekarz, aptekarz, cyganka, wielbłąd (kamela), policjant, rzeźnik, muzykanci, druhny i drużbowie, złodziejka, gazeciarz (rzadziej). Gdy zbliżali się do zagrody, oprowadzacz przygrywał na harmonii, a niedźwiedź tańczył w takt melodii.

Wszystkie role odgrywane były przez mężczyzn. Orszak był hałaśliwy, a każdy z jego członków spełniał zadania wyznaczone rolą: młoda para zapraszała gospodarzy na wesele, tj. na wieczorną zabawę ostatkową, strażak sprawdzał, czy w gospodarstwie są przestrzegane przepisy przeciw pożarowe, za zaniedbania pobierał kary, policjant za nieporządek karał grzywną, złodziejka kradła chleb, ser ze stołu, lekarz badał domowników i wypisywał recepty, aptekarz wydawał lekarstwa, cyganka wróżyła, kominiarz smarował sadzami, a gdy grali muzykanci gospodyni musiała zatańczyć z niedźwiedziem, aby pisklęta dobrze się chowały. Gospodarze dawali przebierańcom jaja, chleb, ser, drobne datki, które po obchodzie dzielono.

Wieczorem przebierańcy i mieszkańcy wsi spotykali się na zabawie w karczmie, gdzie kończono obrzęd wodzenia symbolicznym zabiciem niedźwiedzia, którego obwiniano za wszelkie prawdziwe lub zmyślone nieszczęścia, jakie przydarzyły się we wsi. Obecnie do wyliczanych win włącza się treści aktualne. Na szczęście pito "krew" niedźwiedzią (czerwone wino).

Kolęda

Termin kolęda wywodzi się najprawdopodobniej od łacińskiego calendae [wym. kalende] i oznaczał w dosłownym tłumaczeniu „pierwszy dzień miesiąca“. Dawni Słowianie nazywali tak pierwszy dzień roku (pierwotnie utożsamianym z przypadającym na przesilenie zimowe Świętem Godowym, a następnie z dniem Bożego Narodzenia), a także noworoczny upominek. Następnie obyczaj ten przeniesiono wyłącznie na święto Narodzenia Pańskiego, a z czasem kolęda zaczęła oznaczać „wizytę księdza w domu“, „pieśń bożonarodzeniową“ i „obrzęd ludowy związany z chodzeniem po domach“.


źródło: polona.pl


Kolęda była pierwotnie radosną pieśnią noworoczną, która współcześnie przyjęła powszechnie formę pieśni bożonarodzeniowej (nawiązującej do świąt Bożego Narodzenia). Utrzymywana najczęściej w konwencji religijnej, początkowo wywodząca się z tradycji ludowej, w późniejszym okresie komponowana jest również przez wielu wybitnych kompozytorów. Odmiana kolędy o wątkach zaczerpniętych z życia codziennego nazywana jest pastorałką, która w odróżnieniu od kolędy we współczesnym, potocznym tego słowa rozumieniu, nie jest wykorzystywana w chrześcijańskich nabożeństwach religijnych ze względu na swój świecki charakter.

Kolędy, czyli pieśni o tematyce bożonarodzeniowej, zaczęły powstawać prawdopodobnie dopiero w XIII wieku. Wcześniej ludowa pobożność skupiała się przede wszystkim na potędze i wszechmocy Boga, a nie na tym, że stał się On człowiekiem. Ludowa pobożność bliższa naszej wrażliwości narodziła się dopiero u schyłku średniowiecza. Wtedy pojawiły się znane nam dzisiaj tradycje świątecznej szopki, jasełek czy właśnie śpiewania kolęd. Najstarsze kolędy przypisuje się św. Franciszkowi. Niestety nie dotrwały do naszych czasów.

Kolędy średniowieczne i renesansowe: kościelne hymny

Najstarsze kolędy nie różniły się od innych kościelnych pieśni. Słowa były napisane po łacinie, a melodia przypominała kościelny hymn. W XVI wieku zaczęto je tłumaczyć na język polski. Kilka takich najstarszych kolęd dotrwało do naszych czasów i wciąż je śpiewamy. Najbardziej znaną spośród nich jest "Anioł pasterzom mówił". Polski tekst z XVI w. jest tłumaczeniem z łaciny średniowiecznego utworu "Dies est laetitiae". Melodia pochodzi z II połowy XVII wieku.

Kolędy barokowe: kołysanki, pastorałki

Z XVII i XVIII wieku pochodzi mniej więcej połowa popularnych kolęd. Wiele z nich ma charakter kołysanek pełnych ciepła. Z tego okresu pochodzą "Gdy śliczna Panna", "Lulajże Jezuniu", "Jezus malusieńki", "Oj maluśki".

Barok (zwłaszcza wiek XVIII) przyniósł także kolędy z motywami pasterskimi. Powstały wtedy "Dzisiaj w Betlejem", "Przybieżeli do Betlejem pasterze", "Wśród nocnej ciszy", "My też, pastuszkowie", "Pasterze mili".


zdjęcie

źródło: polona.pl

Sławni autorzy

Większość znanych kolęd to dzieła anonimowe, ale niektóre napisali ludzie znani. Autorem popularnej kolędy "W żłobie leży" jest prawdopodobnie Piotr Skarga (1536-1612), jezuita, teolog i pisarz, pierwszy rektor Akademii Wileńskiej, nadworny kaznodzieja Zygmunta III Wazy, słynący ze wspaniałych kazań.


zdjęcie

źródło: polona.pl


Kolędę "Bóg się rodzi" napisał natomiast Franciszek Karpiński (1741-1825), sławny poeta. Wydał ją drukiem w roku 1792 w śpiewniku "Pieśni nabożne". Jej oryginalny tytuł brzmi "O narodzeniu Pańskim", zaś jej melodia to najpopularniejszy ówczesny polski taniec – polonez.


zdjęcie

źródło: polona.pl


Z kolei dziewiętnastowieczna kolęda "Mizerna cicha": jest dziełem innego znanego poety, Teofila Lenartowicza (1822-1893). Wydał ją drukiem w roku 1849. Fryderyk Chopin oddał hołd kolędom umieszczając w swoim Scherzo h-moll fragment "Lulajże Jezuniu".

Najpopularniejsza kolęda

Większość kolęd jest popularna tylko w jednym kraju. Każdy naród ma swój repertuar. Wyjątkiem jest kolęda "Stille Nacht" (Cicha noc). Zrobiła międzynarodową karierę, jest znana na całym świecie. Przetłumaczono ją na około 300 języków i wszędzie została zaakceptowana.

Po raz pierwszy została wykonana 24 grudnia 1818 r. w kościele św. Mikołaja w Oberndorfie, małej wiosce 10 km na północ od Salzburga (Austria). Autorem słów był ks. Joseph Mohr (1792-1848), wikary w tym kościele. Muzykę napisał Franz Xaver Gruber (1787-1863), organista w tej samej świątyni, a jednocześnie nauczyciel muzyki. Pierwszy rękopis tekstu, datowany na 1816 rok, znajduje się w Muzeum w Salzburgu. Mieści się ono przy Steingasse 9, gdzie urodził się ks. Mohr.

Najstarsza kolęda polska

Pod koniec XIX wieku historyk kultury, językoznawca i slawista Aleksander Brückner przebywał w Petersburgu poszukując ksiąg, dokumentów i zapisków, które mogłyby rzucić światło na rozwój polskiego języka. Wśród wielu cennych rękopisów z dawnej biblioteki braci Załuskich znalazł kazanie spowiednika królowej Jadwigi, Jana Szczekny, z roku 1424. Cysters ten w treść swojej wypowiedzi wplótł tekst kolędy „Zdrow bądź, krolu anjelski“, zapewne nie zdając sobie sprawy z tego, że dla osób żyjących setki lat później, takich jak Aleksander Brückner, będzie to najstarsza kolęda polska, jaką poznają przyszłe pokolenia.

Zdrow bądź, krolu anjelski

K nam na świat w ciele przyszły,

Tyś za jisty Bog skryty,

W święte, czyste ciało wlity.

Zdrow bądź, Stworzycielu wszego stworzenia!

Narodził(e)ś się w ucierpienia

Prze swego luda zawinienie.

Zdrow bądź, Panie, od Panny

Jenż się narodził za nie.

Zdrow bądź, Jezu Kryste, krolu!

Racz przyjąci naszę chwałę,

Racz daci dobre skonanie

Prze twej Matki zasłużenie,

Abychom cię wżdy chwalili

Z Tobą wiecznie królowali. Amen.

Pierwsza świąteczna pocztówka

Sir Henry Cole, pierwszy dyrektor Muzeum Wiktorii i Alberta w Londynie, miał bardzo wielu znajomych. Wypisywanie listów ze świątecznymi życzeniami zajmowało mu mnóstwo czasu. W 1843 roku, przed Bożym Narodzeniem, wpadł na świetny pomysł. Postanowił zamówić u znajomego malarza rysunek z wypisanymi życzeniami, a następnie powielić go w drukarni i rozesłać do znajomych.
dddddd
zdjęcie
Kartka świąteczna, John Callcott Horsley, 1843 r, Anglia, źródło: Victoria and Albert Museum, Londyn
bbbbb
Rysunek, przedstawiający rodzinę wznoszącą toast, wykonał artysta z Londynu, John Calcott Horsley. Cole kazał wydrukować tysiąc egzemplarzy, zapewniając sobie zapas na następne lata.
Za współtwórcę świątecznych pocztówek trzeba również uznać londyńskiego artystę Williama Maw Egley'a. Rok przed wydrukowaniem kartek przez Cole'a, wysyłał on znajomym świąteczne życzenia z malowanymi przez siebie obrazkami.
kkkk
zdjęcie
Szkic do drugiej wersji kartki świątecznej, Wiliam Maw Egley, 1848 r., Anglia, źródło: Victoria and Albert Museum, Londyn
gggg
Być może to zainspirowało sir Henry’ego. Pierwsze kartki były wysyłane jak listy w kopertach. Popularność zdobywały dość powoli. Prawdziwą rewolucją w ich historii było dopiero wprowadzenie kart pocztowych, nie wymagających koperty. Adres umieszczano bezpośrednio na karcie.
Pierwsza pocztówka
Projekt pocztówki bez koperty (nazwanej Postblatt – pocztowy listek) został zgłoszony podczas Niemieckiej Konferencji Poczt w Karlsruhe 30 listopada 1865 r. przez Heinricha von Stephena, radcę dworu pruskiego i generalnego poczmistrza. Propozycja została odrzucona, podobnie jak kolejne, opracowane przez firmy księgarskie z Lipska "Friedlein" oraz "Pardubitz".
Dopiero w 1869 roku Emanuel Herrmann, profesor ekonomii w Akademii Wojskowej w Wiener-Neustadt, w memoriale "O nowym sposobie korespondowania pocztą", zamieszczonym 26 stycznia 1869 roku w czasopiśmie "Neue Freie Presse" udowodnił, że ta forma korespondencji zaoszczędzi czas i papier. 1 października 1869 roku dyrektor Poczty Cesarstwa Austro-Węgierskiego M. de Marly wypuścił pierwsze karty pocztowe. Pierwsza ilustrowana karta pocztowa została wysłana 16 lipca 1870 roku przez księgarza Augusta Schwartza z Olenburga.

W 1875 roku kartki świąteczne pojawiły się poza Europą. Pierwsza amerykańska kartka bożonarodzeniowa zaprojektowana została w Bostonie, przez Louisa Pranga (1824–1909), litografa pochodzenia niemieckiego, urodzonego we Wrocławiu.

W 1900 roku w Warszawie ogłoszono konkurs na nazwę karty pocztowej w języku polskim. Jury, składające się z członków redakcji "Słownika Języka Polskiego", rozpatrywało pięć propozycji: "liścik", "listówka", "otwartka", "pisanka" i "pocztówka". Ta ostatnia nazwa została zgłoszona przez Henryka Sienkiewicza. Wybrano właśnie "pocztówkę".

Jak wyglądały świąteczne pocztówki?

Pierwsze i najbardziej powszechne są świąteczne rysunki pochodzenia brytyjskiego. Najczęściej pojawiają się na nich tematy religijne lub bożonarodzeniowe zwyczaje Anglii: rodzina naokoło choinki, bluszcz lub gałązką jemioły.


zdjęcie

źródło: www.vam.ac.uk


Zupełnie inaczej podchodzą do aranżacji kartek w innych krajach. Na pocztówkach z krajów skandynawskich często ukazują się gnomy, w Szwecji wolą rysować dzieci, a w Etiopii można znaleźć kartkę, która przedstawia czarnoskórego świętego Mikołaja w szarym szlafroku, który siedzi w wózku z zaprzęganymi mułami. Jednak takie kartki nie są zbyt powszechne, można je odnaleźć w sklepach z antykami, na targach staroci lub przez Internet. Wielką rolę na rynku sztuki „pocztówkowej” odgrywa to, kto był właścicielem pocztówki i czy się na niej podpisał. Wielką aukcyjną popularność mają bożonarodzeniowe kartki ze zdjęciami angielskiej królewskiej rodziny, z podpisami księcia Karola i księżnej Diany z 1982 r.

Świąteczne pocztówki w Polsce

Obecne kartki świąteczne, dzięki nowoczesnym technikom drukarskim znacznie się różnią od tych sprzed stu czy kilkudziesięciu lat. Jednak historyczne poprzedniczki niejednokrotnie mają wręcz unikatowy wdzięk. Można się o tym przekonać oglądając blisko 250 kartek świątecznych z tamtego okresu w kolekcji Strefy Historycznej Wolne Miasto Gdańsk. Najstarsza kartka ze zbiorów muzeum została wysłana 12 grudnia 1912 roku w zaborze rosyjskim, z Warszawy Brześć do Lublina. Widać na niej obejmujące się panny, co symbolizuje stary i nowy rok.


źródło: Strefa Historyczna Wolne Miasto Gdańsk


W gdańskiej kolekcji jest sporo polskich kartek, jak np. ta, na której widać świąteczną choinkę na tle Sukiennic. Pochodzi ona z 1917 roku z Krakowa. Z tego miasta jest też ciekawie ilustrowana kartka z 1929 roku (ze słowami "Hej kolęda, kolęda"), pochodząca ze znanego wówczas wydawnictwa Sztuka. Co jeszcze pojawiało się na świątecznych kartkach pocztowych? Otóż można było na nich oglądać na przykład zakochane pary stojące przy choince, zakochanych stylizowanych na ówczesne gwiazdy filmowe, a także postacie dziecięce. Co ciekawe na starych pocztówkach można czasami znaleźć datę z dniem 25 grudnia – to pokazuje, że w tamtym czasie poczta działała mimo świąt.

Co się wtedy pisało? Ludzie wysyłali do siebie kartki z bardzo długimi tekstami, często rymowanymi, z informacją o wydarzeniach z życia nadawcy. Na niemieckich kartkach częściej pojawiały się standardowe i powszechne życzenia świąteczne.

Minęło ponad 150 lat od czasu pojawienia się pierwszej pocztówki świątecznej. Niewątpliwie zajęła ona już swoje miejsce zarówno w historii sztuki, jak i na rynku sztuki. Teraz już tylko od nas zależy, czy w przyszłości tradycja tworzenia oryginalnej, artystycznej bożonarodzeniowej kartki będzie się rozwijać, czy pójdzie w niepamięć, jak na przykład, odeszła tradycja pisania listów.

Święta na świecie

Hiszpania
W Boże Narodzenie Hiszpanie odwiedzają kościoły uczestnicząc we mszy. W małych miejscowościach zwyczajem jest gromadzenie się wiernych przy urnie losu. Każdy wrzuca do niej karteczkę ze swoim imieniem, następnie losuje się dwie z nich. Wylosowana para będzie parą najlepszych przyjaciół w nadchodzącym Nowym Roku. Wigilię, zwaną Nochebuena (Dobra Noc), świętuje się w domu razem z rodziną. Około 22.00 wszyscy zbierają się wokół stołu przy uroczystej kolacji. Dania różnią się w zależności od regionu – w środkowej Hiszpanii jest to pieczone prosię lub jagnięcina, na południu, w Andaluzji – najczęściej indyk, a na wybrzeżu – owoce morza i ryby. Na deser nie może zabraknąć cava – hiszpańskiego szampana, migdałowego słodkiego deseru przypominającego chałwę – turron, świątecznych ciasteczek – polvorones, marcepana ani orzechów. Po kolacji wiele osób udaje się do kościoła na mszę o północy, która w Hiszpanii nazywa się Misa de Gallo, czyli Msza Kogucia. Nazwa wiąże się z legendą, że kogut jako pierwszy zaanonsował światu swoim pianiem narodziny Jezusa.

W Hiszpanii istnieje tradycja choinki i świętego Mikołaja, ale bardziej popularna jest szopka. Misternie wykonane szopki ustawia się w domach, na wystawach sklepowych, w kościołach i na ulicach. Najhuczniej obchodzone jest w Hiszpanii święto Trzech Króli, 6 stycznia. To wtedy właśnie, dwanaście nocy po Bożym Narodzeniu, dzieci otrzymują prezenty od Trzech Króli. W zamian za podarki dzieci przygotowują im słodycze i kostki cukru dla wielbłądów. W przeddzień władze miast urządzają wielką paradę uliczną, której głównymi bohaterami są Trzej Królowie jadący na udekorowanych powozach. Według legendy, przybywają ze Wschodu i przywożą dzieciom prezenty. Wieczorem dzieci wystawiają w ogrodzie lub na balkonie miseczki z wodą dla wielbłądów i poczęstunek, a obok stawiają buty. Następnego dnia rano widzą miseczki puste, a buty pełne prezentów. Dla niegrzecznych dzieci Trzej Królowie przynoszą węgiel. W ten dzień podaje się na deser tradycyjne ciasto drożdżowe zwane roscon. Wewnątrz znajduje się zawsze jakaś niespodzianka, np. moneta. Mówi się, że ten, na kogo przypadnie kawałek z niespodzianką, będzie miał szczęście, ale musi też w następnym roku upiec takie ciasto.

Wielka Brytania

Brytyjczycy świąteczne przygotowania rozpoczynają już w połowie listopada kupują prezenty swym najbliższym. W wigilijny wieczór 24 grudnia dzieci zawieszają na kominku lub łóżkach specjalne, bożonarodzeniowe skarpety z nadzieją, że następnego dnia znajdą w nich prezenty od świętego Mikołaja (Santa Claus). Typowym posiłkiem świątecznym podawanym 25 grudnia jest pieczony, nadziewany indyk podawany z ziemniakami i warzywami. Na deser, w większości tradycyjnych domów, serwuje się christmas pudding czyli słodki pudding polewany brandy. Stał się on częścią typowo świątecznego obiadu za sprawą księcia Alberta, męża królowej Wiktorii, który postanowił go dodać do bożonarodzeniowego menu.


zdjęcie

Królowa Wielkiej Brytanii, Elżbieta II, źródło: time.com


Głównym elementem świątecznych dekoracji jest choinka obwieszona bombkami, lampkami oraz innymi świecidełkami. Typowo brytyjską ozdobą każdego domu jest jemioła, która od osiemnastego wieku stała się częścią bożonarodzeniowych dekoracji. To wtedy narodził się zwyczaj całowania każdej osoby, która znajdzie się pod zrobioną z jemioły wiązanką. Jednak nie wszyscy wiedzą, że liczba pocałunków jest ograniczona do liczby owoców znajdujących się na jej liściach. Natomiast 26 grudnia znany jest jako Boxing Day. Nazwa pochodzi od pudełek z upominkami, którymi tradycyjnie obdarowywano handlarzy, służących oraz przyjaciół.

Niemcy

W Niemczech Boże Narodzenie nazywa się Weihnachten i przygotowania do niego zaczynają się już 4 tygodnie wcześniej, od początku adwentu. W okresie świąt, Niemcy przywiązują dużą wagę do dekoracji domów. Drzwi lub okienne parapety ozdabiają adwentowymi wieńcami z czterema świecami, które zapalają po jednej w każdym tygodniu adwentu. Tydzień przed świętami ubierają choinkę, którą przystrajają ozdobami kupionymi na słynnych jarmarkach bożonarodzeniowych. W niektórych domach choinkę ubiera się jednak dopiero w dzień Wigilii.

Świętowanie zaczyna się 24 grudnia. Około godz. 18:00 rodzina zasiada do świątecznego stołu. Posiłek tego dnia nie jest zbyt obfity, ale według tradycji na stole musi pojawić się 9 różnych potraw, m.in.: pieczona kiełbasa z kiszoną kapustą, pieczeń z gęsi, karp. Wigilię świętuje się w Niemczech w gronie najbliższej rodziny, w szerszym gronie rodzinnym spotyka się dopiero w pierwszy lub drugi dzień Bożego Narodzenia. Tego dnia dzieci otrzymują prezenty, które przynosi pod choinkę Dzieciątko Jezus.


zdjęcie

źródło: polona.pl


W Niemczech, od średniowiecza, istnieje obyczaj organizowania szopki. Z nim związany jest następny – śpiewania kolęd i kołysania kołyski. Figurka Dzieciątka Jezus spoczywa w kołysce z ozdobnie rzeźbionego drzewa. Jest ono delikatnie kołysane i śpiewa mu się specjalnie napisane kołysanki (kolędy). Podczas Bożego Narodzenia śpiewane są kolędy, wśród których znajduje się jedna z najsłynniejszych, skomponowana w 1818 roku przez Austriaków: księdza Franza Grubera i organistę Josepha Mohra – "Stille Nacht, Heilige Nacht!" (Cicha noc). Do grona ulubionych przez Niemców kolęd należy także "O Tannenbaum", upamiętniająca świąteczną choinkę.

Dania

Duńczycy nie wyobrażają sobie świąt bez glogg – mocnej odmiany grzanego wina, wigilijnej kolacji bez mięsa oraz wszędobylskich skrzatów nisse. Obchody świąt Bożego Narodzenia w Danii rozpoczynają się od adwentowego wieńca z 4 świecami. Do świątecznych tradycji w Danii należy też zapalanie świecy – kalendarza. Świeca taka ma podziałkę złożoną z 24 kresek ozdobionych zwykle motywami jodły i tańczących skrzatów w czerwonych czapeczkach i żółtych chodakach. W większości domów świece te zapalane są 1 grudnia, bardzo często przy śniadaniu. Obowiązek zdmuchnięcia świeczki w porę, zanim zacznie topić się kreska oznaczająca następny dzień, spoczywa na ogół na dzieciach.


zdjęcie

źródło: unsplash.com


Na początku grudnia okna ozdabiane są palącymi się świecami, lampkami i wszelkiego rodzaju czerwonymi kwiatami. Obowiązkowa choinka stojąca przed domem rozświetlona jest setkami białych żaróweczek.

Na dwa tygodnie przed Gwiazdką rozpoczyna się okres wypieków. Ciasteczka imbirowe robione są według tradycyjnych przepisów, pączki, biszkopty waniliowe i imbirowe serca przystrojone wstążkami.

Tradycyjna duńska choinka to świerk. Drzewko przystrojone jest u góry srebrną lub złotą gwiazdą, wstążkami w kolorach flagi narodowej lub licznymi małymi chorągiewkami. Najbardziej uroczysty obyczaj świąteczny to zapalenie świec na choince.

Noc poprzedzająca wigilię ma niezwykłą atmosferę. Dla wielu ludzi zaczyna się czas wolny od pracy i wykorzystują oni tę okazję, by spotkać się z przyjaciółmi i krewnymi. Dają sobie wówczas drobne upominki. W menu jest risengrod (ryż gotowany w mleku, z cukrem, cynamonem i odrobiną masła), hvidtol (duńskie domowe piwo, słabo sfermentowane). Większość ludzi w Danii jada w Wigilię pieczoną kaczkę, gęś lub wieprzowinę. W misie z deserem ukryty jest migdał. Szczęśliwy znalazca migdała otrzymuje specjalny prezent. Czasami prezenty takie kupują goście zaproszeni do świątecznego stołu. Po kolacji zapala się światełka na choince i wtedy wszyscy biorą się za ręce i chodząc wokoło drzewka, śpiewają tradycyjne duńskie kolędy. Potem przychodzi czas na odpakowanie prezentów.


Źródła:

  1. Ogrodowska Barbara, Krągły rok, Warszawa, 1997
  2. Pośpiech Jerzy, Zwyczaje i obrzędy doroczne na Śląsku, Opole, 1987
  3. Smolińska Teresa, Tradycyjne zwyczaje i obrzędy śląskie, Opole, 1994
  4. www.muzeumwsiopolskiej.pl
  5. www.liturgia.wiara.pl
  6. www.rynekisztuka.pl
  7. www.trojmiasto.pl
  8. www.liturgia.wiara.pl
  9. www.wikipedia.pl
  10. wybieramszkole.pl
  11. fiestasiesta.pl
  12. naukawpolsce.pl
  13. www.cultureave.com

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.